Ćwiczenia drylowe...
dorcia 2009-11-02 12:28 | Ćwiczenia drylowe... Czy ćwiczenia drylowe mają sens? Czy postawić na komunikację? |
Aska 2009-11-03 11:23 | Uważam, że to strata czasu. Robią te ćwiczenia mechanicznie zaglądając do zeszytu, a potem i tak nie używają końcówek, tylko mówią w cały świat. Ważniejsze jest mówić, nawet z błędami. Pascal Brodnicki w ogóle nie używa gramatyki, a ma program w telewizji i nikomu to nie przeszkadza… |
jnowak3 2009-11-03 23:18 | Sorry, ale się nie zgadzam. Nie oglądam Pascala właśnie dlatego, że tak katuje nasz język! „Brać ścipta solą, khoić na drobny kawałków…”, co to jest? Jakoś wszyscy szanują swój język i produkują metodyki, jak go uczyć, żeby mówić POPRAWNIE. Pascal robi krecią robotę, bo daje argument wszystkim leniom. Komunikować można się rękami i całym ciałem, i też się dogadasz. Język to coś więcej niż komunikacja. |
agnieszka 2009-11-07 08:18 | Chyba obie macie trochę racji. Myślę, że często nauczyciele ułatwiają sobie pracę robiąc całą lekcję ćwiczenia z licznych kserokopii. I to jest po prostu nudne, dla wszystkich. Może niech robią takie ćwiczenia w domu, jako zadanie domowe? Niewątpliwie nasza praca wymaga pewnej elastyczności, są różne grupy, różni studenci, i różne potrzeby czy priorytety. Też nie uznaję hasła „no grammar”, bo to niemożliwe. Staram się robić dużo ćwiczeń utrwalających, ale ustnych. Powinni załapać i na zasadzie automatyzmu używać właściwych form. Jeśli 10 razy słyszeli „w Internecie”, to jest szansa, że przez analogię powiedzą „w supermarkecie”. Złoty środek, dziewczyny! Uczymy ich wszystkich sprawności: niech piszą, literują, czytają, robią gramatykę, opowiadają, słuchają. Nie ma jednego idealnego systemu. I tak uważam, że najważniejsza jest przyjazna, bezstresowa atmosfera w grupie, bo po latach to będą pamiętać, a nie, że sól jest rodzaju żeńskiego! |
iwona 2009-11-15 10:41 | Zgadzam się z Agnieszką, można ćwiczyć na lekcjach gramatykę tak, żeby studenci nawet o tym nie wiedzieli. To tylko kwestia dobrego przygotowania materiałów, obrazków, karteczek, gier. Mówią, mówią, mówią i w końcu to „w toalecie, supermarkecie i Internecie” gdzieś zostaje. Raz tylko, jak ćwiczyłam dopełniacz po opakowaniach i ilościach, studentka zapytała „po co my tyle tego kupujemy?” A zwykle bawią się super, wchodzą w konwencję i sami coś tworzą w tym samym klimacie. Nie katujmy ich brzydkimi kserówkami, w których oni potem toną i nie wiedzą, co z nimi robić. (no może z wyjątkiem niemieckich , bardzo uporządkowanych studentów) |
cordec81 2014-08-28 12:27 | Jak najbardziej. Dryle jako element lekcji są nawet konieczne. Przykład: „Mam na imię" – uczymy całego zwrotu drylem, nie rozkładamy tego na czynniki pierwsze. |